Return to site

Mucha z szamba pozdrawia dyrektora Teatru w Olsztynie

Tekst pochodzi z mego posta na FB.

Czy jestem muchą z szamba, czy obywatelką demokratycznego kraju, korzystającą z praw, jakie daje mi Konstytucja? Hmmm... Oto jest pytanie.

Dyrektor pewnego teatru w średnim mieście obraża swoich pracowników na FB. Mi się oberwało przy okazji (zerknij w zdjęcie) - bo to chyba właśnie ja jestem jedną z much zlatujących się do szamba :D
broken image
*

Jak z obywatelki awansowałam na muchę?
Dotarły do mnie sygnały o umowach na wygórowane kwoty, jakie dyrektor Janusz Kijowski zawiera za reżyserowanie spektakli u siebie w Teatrze, oraz o niespotykanych chyba gdzie indziej (?) honorariach dla siebie za "doradztwo artystyczne".

Stawki: 80 tys. za reżyserię spektaklu wraz z adaptacją (podczas gdy reżyserzy zewnętrzni pracują w tym teatrze za mniej niż połowę "dyrektorskiej" stawki) - spektaklu o którym nikt w Polsce raczej nie słyszał, a i nazwisko dyrektora do reżyserskiej czołówki raczej nie należy...
Hmmm... Koleżanki i koledzy reżyserzy i reżyserki, to chyba sporo?
Ja wiem, że istnieje swoboda zawierania umów, ale przede wszystkim obowiązuje w naszym kraju zasada dysponowania środkami publicznymi: wydatki publiczne powinny być dokonywane w sposób celowy i oszczędny, z zachowaniem zasad uzyskiwania najlepszych efektów z danych nakładów i optymalnego doboru metod i środków służących osiągnięciu założonych celów (ustawa o finansach publicznych).

Zaś dodatkowe 20 tys. spływa do dyrektora średnio 3 razy w roku za "doradzanie artystyczne" (gdzieś jeszcze istnieje taka praktyka pobierania honorarium za obecność na próbach generalnych?) przy spektaklach, za które realizujący je reżyserzy dostaje mniej...
Jednocześnie w Teatrze nie ma pieniędzy na podwyżki dla pań sprzątających. I w ogóle. Ale są na służbowe Nissan i Subaru Forester z napędem na cztery koła. W jakimś chyba były atrakcyjnym pakiecie, bo podobne auta podobno pojawiły się w tym samym czasie w domowym garażu dyrektora.

*
To oczywiście mogą być ploty. Albo fantazje. Albo koloryzowanie. Prawda? Dlatego warto sprawdzać, docierać do dokumentów i faktów. Jak? Wysyłając maila z wnioskiem o informację publiczną w postaci umów dyrektora z Teatrem. Każdy tak może :) .
Dlatego wysłałam wniosek do Teatru o umowy i do Marszałka, czy te informacje są prawdą. I stałam się muchą... :(
A ja tylko chciałam skorzystać z moich praw i Konstytucji... Nie można?
Chciałam tylko sprawdzić czy to pomówienia, czy te kwoty są niebotyczne, czy te informacje to rzeczywiście obelgi i insynuacje. Eh...
*

Odpowiedzi jednak nie mam, bo... dyrektor odpisał mi, że wniosku nie zrealizuje, ponieważ wysłanie mi tych umów sparaliżuje normalną pracę teatru. Bo jest to "czasochłonne i wymaga przeorganizowania czasu pracy". Serio? To nasuwają się jeszcze 3 pytania:

1. To ile w takim razie dyrektor zawarł ze sobą umów dodatkowych przez 5 lat?!
Aż tyle, że ich zlokalizowanie sparaliżuje teatr? Wow, to o czymś jeszcze nie wiemy? ;)
2. Ej, ale serio teatr nie ma żadnej ewidencji, programu elektronicznego do katalogowania umów, że pracownik musi "wyszukać żądane umowy spośród setek innych umów"? I to "zakłóci pracę teatru"? To jak funkcjonuje ten teatr? Analogowo? A może taki bałagan tam jest?
Hmmm.. Może po historii przelewów się jakoś znajdzie? Mogę pomóc wolontarystycznie ;)
3. Jeżeli info o niebotycznych stawkach to pomówienia i obelgi, to DLACZEGO nie chce mi udostępnić realnych informacji o nich?

*
Cóż, znowu trzeba będzie iść szarpać się w sądzie o prawa człowieka-prawo do informacji :( Tym razem jako Alina Mucha Czyżewska.
----
P.S.1: Wiem, że sobie grabię, ostrzegacie mnie, że jak będę taka nikt nie będzie chciał ze mną pracować :) . Ej, chyba nie jest z nami tak źle?
Ale nie umiem zaakceptować, że się publiczną instytucję traktuje jak bankomat, a ludzi jak podludzi. I jeszcze się ich zastrasza. Niech się wstydzi ten kto robi, nie ten kto widzi. A im więcej widzimy i nie odwracamy oczu, to jest szansa na zaprowadzenie normalności.
----
P.S. 2: W jakąkolwiek to zostanie ubrane narrację - nie jest to sprawa polityczna. Tylko ludzka. Chodzi nie o prawo - lewo, tylko o przyzwoitość.