Return to site

List z wakacji do Łukasza Warzechy

"Mam nadzieję, że ta biedna lewacka dziewczynka wróci do Polski cała i zdrowa" - ćwierknął pan wczoraj na Twitterze. Dziękuję. Skoro pan o mnie "biedna dziewczynka", to czy ja mogę o panu "słodki chłopczyk"? Dzieli nas wszak tylko pięć lat.

broken image

A zatem: Słodki chłopczyku,

dziękuję za zainteresowanie moimi listami sympatyków polskiej prawicowej narracji politycznej – wszak piszę również dla Was, bo chciałabym, by moi rodacy dyskutowali na podstawie faktów, a nie fantazji i wyobrażeń. Bo zależy mi na jakości debaty publicznej, bo od niej zależy kształt i poziom naszej - jeszcze - demokracji.

Dziękuję pięknie za wyrazy troski. Chcę się komunikować również z Wami i będę przeszczęśliwa, jeśli polubi pan moją stronę Listy z wakacji do Jarka i Beaty na Facebooku i zaprosi tam swoich znajomych. Myślę, że „Gazeta Wyborcza” i „Osiem dziewięć” też są rade z promowania ich działalności oraz zwiększenia zasięgów czytelniczych.

Przechodząc do meritum - spokojnie, uważam na siebie. Poznałam już kilku uchodźców. Są kulturalni, ręce trzymają przy sobie. Z jednym, Omarem z Iraku, spędziłam nawet noc na plaży.

Czekając na łodzie

Być może zawiodę fantazje słodkich chłopczyków, ale to była nocna szychta na brzegu. Od 2015 roku noc w noc prowadzi taką wartę PROEM-AID, organizacja założona przez zwykłych obywateli z Sewilli, którzy chcieli pomóc w kryzysie migracyjnym. I przyjechali na Lesbos. To mała organizacja. Są dziennikarka, przedszkolanka, sprzedawczyni, spikerka radiowa, ratownicy, lekarka i inni. PROEM-AID utrzymuje się z prywatnych darowizn. Jej członkowie są tu na własny koszt. Jak chcecie pomóc im ratować życia, to wiecie, kliknijcie tutaj...

 

Obserwowaliśmy morze, patrolowaliśmy brzeg. Na horyzoncie widać było światła Turcji. Podróż stamtąd trwa 30 minut, ale ponieważ zawodzą silniki, w praktyce są to dwie do trzech godzin. Omar, tak jak ja, jest wolontariuszem. Młodym silnym mężczyzną ze smartfonem. Pochodzi z Iraku, przypłynął na ten brzeg półtora roku temu. Smartfony służą do tego, żeby być w kontakcie z innymi ekipami na brzegach oraz z uchodźcami, którzy wsiadają na łodzie. Są potrzebne do nawigacji, do alarmowania, gdy łódź tonie.

Omar będzie tłumaczem, kiedy do naszego odcinka brzegu przybije jedna z łodzi. Nie wiadomo, czy przypłyną, ale jesteśmy tam, żeby ustabilizować ponton, pomóc wyjść z łodzi. Dać koc i wodę. Wolontariuszka lekarka sprawdzi, kto potrzebuje pomocy lekarskiej. Kiedy usiądą przy ognisku, będziemy uspokajać, pocieszać. Będziemy uśmiechnięci i wspierający. W tym czasie koordynatorka zadzwoni do obozu Moria, gdzie trafiają każdy uchodźca i każda uchodźczyni, którzy trafią na Lesbos i rozpoczynają procedurę ubiegania się o status uchodźcy. Potem przyjeżdżają funkcjonariusze z Morii i zabierają ich do tego najgorszego miejsca na wyspie. Miejsca, gdzie łamane są prawa człowieka.

 

Komunikacja między ekipami jest szybka i efektywna. Podczas zmiany dostaliśmy informację, że turecka straż graniczna zawróciła na morzu 30 łodzi z ludźmi. To bardzo dużo. Ci ludzie oczywiście będą próbować znowu, jak uzbierają pieniądze. Zarobią szmuglerzy.

 

Nocna szychta kończy się o 8 rano. W nasz rejon nie przypłynęła żadna łódź. Kawałek dalej na południe, przy innej ekipie, przypłynęło 30 osób, w tym 12 dzieci.
 
 
Seksizm nasz polski, powszedni

Na razie nikt mnie nie zgwałcił. Ba, nawet nie próbował obmacywać. Naruszanie mojej cielesności jak dotąd miało miejsce tylko w Polsce - w tłoku, w autobusie czy w pociągu, kiedy byłam 20-letnią "dziewczynką", obmacywali mnie rodacy.

Może ty, słodki chłopczyku, i inni panowie Polacy, zapytajcie swoje koleżanki, siostry, żony i córki, czy spotkało je przekroczenie cielesnych granic ze strony Polaków.

Polecam też zapytanie o doświadczenia w gabinetach ginekologicznych. Jeśli pytanie o takie rzeczy będzie dla słodkiego chłopczyka zbyt krępujące, to proponuję artykuł z „Wysokich Obcasów”:

Kotku, wyluzuj. A ty co usłyszałaś od ginekologa?

Tak, w Polsce, naszym wolnym od uchodźców kraju, jesteśmy molestowane, nadużywane, gwałcone. Nasz cudowny polski system to wspiera - gwałciciele dostają najczęściej zawiasy. Dowiadują się, że ich czyny mają „niską szkodliwość społeczną”, co jest przyzwoleniem dla nich i dla innych.

Ofiary są stygmatyzowane. Nie wierzy się im, obarcza je winą. „Gazeta Wyborcza” dużo o tym pisze i pisała - nie wiem, jak prawicowe media, ale chętnie poczytam, jak podeślesz mi linki. Bo mam nadzieję, że prawicowe media piszą także o tym, jak zapobiegać temu, co Polkom robią Polacy, a nie tylko o tym, co mógłby im zrobić uchodźca.

Zamiast więc mnożyć fantazje na temat uchodźców, którzy ryzykują życie, by przyjechać i rzekomo nas gwałcić - popatrzcie na siebie, sąsiadów, swoich kolegów. Na Was, jak byliście chłopakami, nastolatkami. Reagujcie i walczcie z seksizmem, który powoduje, że potem słodcy chłopcy pozwalają sobie wobec kobiet na „więcej”, nie uznają „nie”. Z tym spotykamy się również w szkole, w poniżających niewinnych żartach kolegów i komentarzach od nauczycieli. A jak któraś zareaguje, to "przesadza", "nie zna się na żartach", „brak jej luzu”.

W Polsce nas, Polki, obmacują, molestują i gwałcą Polacy. Słodki chłopczyku, zrobisz coś z tym?

Pozdrawiam serdecznie

Alina Czyżewska